Jestem sam, ale nie samotny !!!Bylejakość w życiu, to coś, na co świadomie się godzimy. Kierowani strachem przed samotnością wolimy żyć bylejakością, niż podjąć wyzwanie życia w szczęściu!!!
Kiedyś pewna kobieta mi powiedziała, nie chcę w moim życiu bylejakości, chcę żyć pełnią życia. Do dziś zastanawiam się, czym jest dla niej pełnia życia? Czy jest to kolejny kochanek, który zaprosi ją do hotelu na szybki wypad i niezobowiązujący sex? Czy może jest to żonaty facet, który pragnąc, się zabawić postanowi jej kupić kolejną spódniczkę? Jedyne, co się okazało, to nasze postrzeganie szczęścia było zupełnie inne, ja byłem na etapie dom, związek, rodzina, natomiast ona na etapie coco jambo i do przodu.
Kiedy uświadomiłem sobie, że życie, to wyboista droga, a każda koleina jest spowodowana właśnie innym podejściem do szczęścia, zrozumiałem, że każdy z nas ma inną wizję
szczęścia. Dla mnie zawsze szczęściem była ta druga osoba w domu, która potrafiłaby mnie wspierać w drodze na szczyt, a nie ciągnąć swoimi intrygami w dół. Szczęściem były moje dzieci, ale rozumiane, jako bycie dla nich, a nie, niszczenie ich życia poprzez moje niespełnione ambicje. Dopiero kiedy zdałem sobie sprawę, że bycie z „byle kim” jest gorsze od bycia samemu, zrozumiałem, iż szczęście jest całkiem w innym miejscu.
Kiedy widzisz, że droga jest wyboista, kręta i nieprzewidywalna, zamiast wsiadać do starego Trabanta lepiej jest iść na piechotę. Stawiać pewne kroki, twardo stąpać po ziemi. Zamiast każdego dnia,zastanawiać się, kiedy ten Trabant się rozleci, po prostu iść samemu przez tę drogę życia.
Otoczenie mówi, że jestem wybredny, szukam księżniczki lub jakiejś gwiazdy. Najlepiej miss Wenezueli z wielką willą, służbą i jachtem w zatoce. Oni zadowalają się tym, co mają, bo boją się zmiany. A ja wiem, że oni gówno wiedzą, niczego nie słyszą, a i niewiele rozumieją. Tak, oni gówno wiedzą, bo nie są mną, bo zaakceptowali jazdę Trabantem zamiast przejść, pewnie i twardo, stąpając po ziemi właśnie tą drogą.
Nie, ja nie oczekuję cudów, ale nie mam już zamiaru zmarnować swojego życia dla nieodpowiedniej osoby. Jak miałem 15 czy 20 lat wierzyłem, że cuda mogą się zdarzyć, wierzyłem w wielką miłość do grobowej deski. Dziś wiem, że bajki są, na Cartoon Network, a prawdziwe życie pisze swój scenariusz.
Wstajesz rano, sam w domu, zaczynasz kolejny dzień z uśmiechem. Spotykasz przyjaciół, którzy są dla Ciebie jak rodzina, dzwonisz do rodziców, rozmawiasz z dziećmi, a to wszystko z własnego wyboru. Nikt Ciebie do tego nie zmusił, nikt nie nauczył Cię takiego życia. Doskonale wiesz, że właśnie przyszedł, ten dzień w Twoim życiu, kiedy musisz powiedzieć na głos, chcę być sam, ale nigdy samotny i właśnie wtedy zaczynasz nową drogę, właśnie wtedy wychodzisz z Trabanta i zaczynasz mocno stąpać po drodze, którą podążasz sam.
Sam, ale nie samotny.
Kiedyś rozmawiałem ze znajomą, która z wyboru jest singielką, usłyszałem dokładnie to, co sam już wiedziałem. „Nie chcę tracić życia dla kogoś, kto mnie niszczy”, podróżuję po świecie i dzięki temu mam przyjaciół w najdalszych zakątkach świata. Siedząc w domu, w Polsce czy na Ibizie, nawet z najlepszym partnerem, nigdy nie byłabym w stanie osiągnąć tego poziomu zadowolenia, który dziś mi towarzyszy, będąc na Bali. Jedyną tęsknotą Anny tak samo, jak i moją, jest tęsknota za rodziną, za rodzicami czy córkami.
Ogarnia nas strach, panika, a czasami tylko lęk przed czymś, na co wpływu nie mamy. Kiedy myślisz sobie, będąc, samemu nikt mi nie pomoże, ponownie decydujesz się na otwarcie drzwi w gównianym Trabancie. Ponownie mówisz sobie lepiej być z „byle kim” niż samemu, ale to jest gówno prawda. To są tylko nasze lęki przed nieznanym, wystarczy sobie uświadomić, iż nie mamy wpływu na to, co się stanie, a zaczniemy normalnie żyć swoim życiem.
Tylko takie myśli i lęki powodują, iż człowiek zastanawia się nad trafnością swojego wyboru. Kurwa mać, wstajesz następnego dnia, pełen uśmiechu, spokoju oraz pasji i znowu jesteś pewien, że wybór, który świadomie dokonałeś, był słuszny. To ty jesteś najważniejszy w tym wszystkim, bo to Ty będąc, szczęśliwy dajesz to szczęście innym. Kiedyś zastanawiałem się nad tym, że jak wyjadę z Polski, to nie będę mógł wesprzeć np. mojego prawie 80-letniego ojca. No tak jestem 11 tys. kilometrów od Polski jak ja mu pomogę jak coś się stanie? Co zrobię, kiedy moje córki będą potrzebowały pomocy, dziś wiem, że były to tylko kolejne wymówki, aby znowu otworzyć drzwi do Trabanta. Czas leciał, kolejne szanse na wyprostowanie drogi życia uciekały. Ja stałem w miejscu, bo ten gówniany Trabant się zepsuł. Dopiero jak wyszedłem z niego, stanąłem twardo na nogach i ruszyłem w drogę. Zrozumiałem, iż bycie z byle kim powoduję, że sam stajesz się byle kim.
Dziś już wiem, że nie chcę być z byle kim i nie tylko, dlatego, że sam stawałem się nijaki, ale dlatego, że byle kto zawsze może podciąć mi skrzydła, zawsze może stać się kolejną dziurą na drodze. Dziś doskonale wiem i rozumiem, że chcę być z kimś kto pójdzie razem ze mną przez to życie, będziemy dla siebie wsparciem, będziemy darzyć się zrozumieniem, estymą, a nade wszystko szacunkiem. Dziś wiem, że potrzebuję kogoś, kto złapie mnie za rękę, kogoś, kto zawsze będzie myślał o nas, a nie o sobie, kogoś, dla kogo będę wsparciem, a nie trampoliną, kogoś, kto powie, że razem możemy wszystko, osobno jesteśmy nikim.
Bylejakość w życiu, to coś, na co świadomie się godzimy. Kierowani strachem przed samotnością wolimy żyć bylejakością, niż podjąć wyzwanie życia w szczęściu!!!
Kiedyś pewna kobieta mi powiedziała, nie chcę w moim życiu bylejakości, chcę żyć pełnią życia. Do dziś zastanawiam się, czym jest dla niej pełnia życia? Czy jest to kolejny kochanek, który zaprosi ją do hotelu na szybki wypad i niezobowiązujący sex? Czy może jest to żonaty facet, który pragnąc, się zabawić postanowi jej kupić kolejną spódniczkę? Jedyne, co się okazało, to nasze postrzeganie szczęścia było zupełnie inne, ja byłem na etapie dom, związek, rodzina, natomiast ona na etapie coco jambo i do przodu.
Kiedy uświadomiłem sobie, że życie, to wyboista droga, a każda koleina jest spowodowana właśnie innym podejściem do szczęścia, zrozumiałem, że każdy z nas ma inną wizję
szczęścia. Dla mnie zawsze szczęściem była ta druga osoba w domu, która potrafiłaby mnie wspierać w drodze na szczyt, a nie ciągnąć swoimi intrygami w dół. Szczęściem były moje dzieci, ale rozumiane, jako bycie dla nich, a nie, niszczenie ich życia poprzez moje niespełnione ambicje. Dopiero kiedy zdałem sobie sprawę, że bycie z „byle kim” jest gorsze od bycia samemu, zrozumiałem, iż szczęście jest całkiem w innym miejscu.
Kiedy widzisz, że droga jest wyboista, kręta i nieprzewidywalna, zamiast wsiadać do starego Trabanta lepiej jest iść na piechotę. Stawiać pewne kroki, twardo stąpać po ziemi. Zamiast każdego dnia,zastanawiać się, kiedy ten Trabant się rozleci, po prostu iść samemu przez tę drogę życia.
Otoczenie mówi, że jestem wybredny, szukam księżniczki lub jakiejś gwiazdy. Najlepiej miss Wenezueli z wielką willą, służbą i jachtem w zatoce. Oni zadowalają się tym, co mają, bo boją się zmiany. A ja wiem, że oni gówno wiedzą, niczego nie słyszą, a i niewiele rozumieją. Tak, oni gówno wiedzą, bo nie są mną, bo zaakceptowali jazdę Trabantem zamiast przejść, pewnie i twardo, stąpając po ziemi właśnie tą drogą.
Nie, ja nie oczekuję cudów, ale nie mam już zamiaru zmarnować swojego życia dla nieodpowiedniej osoby. Jak miałem 15 czy 20 lat wierzyłem, że cuda mogą się zdarzyć, wierzyłem w wielką miłość do grobowej deski. Dziś wiem, że bajki są, na Cartoon Network, a prawdziwe życie pisze swój scenariusz.
Wstajesz rano, sam w domu, zaczynasz kolejny dzień z uśmiechem. Spotykasz przyjaciół, którzy są dla Ciebie jak rodzina, dzwonisz do rodziców, rozmawiasz z dziećmi, a to wszystko z własnego wyboru. Nikt Ciebie do tego nie zmusił, nikt nie nauczył Cię takiego życia. Doskonale wiesz, że właśnie przyszedł, ten dzień w Twoim życiu, kiedy musisz powiedzieć na głos, chcę być sam, ale nigdy samotny i właśnie wtedy zaczynasz nową drogę, właśnie wtedy wychodzisz z Trabanta i zaczynasz mocno stąpać po drodze, którą podążasz sam.
Sam, ale nie samotny.
Kiedyś rozmawiałem ze znajomą, która z wyboru jest singielką, usłyszałem dokładnie to, co sam już wiedziałem. „Nie chcę tracić życia dla kogoś, kto mnie niszczy”, podróżuję po świecie i dzięki temu mam przyjaciół w najdalszych zakątkach świata. Siedząc w domu, w Polsce czy na Ibizie, nawet z najlepszym partnerem, nigdy nie byłabym w stanie osiągnąć tego poziomu zadowolenia, który dziś mi towarzyszy, będąc na Bali. Jedyną tęsknotą Anny tak samo, jak i moją, jest tęsknota za rodziną, za rodzicami czy córkami.
Ogarnia nas strach, panika, a czasami tylko lęk przed czymś, na co wpływu nie mamy. Kiedy myślisz sobie, będąc, samemu nikt mi nie pomoże, ponownie decydujesz się na otwarcie drzwi w gównianym Trabancie. Ponownie mówisz sobie lepiej być z „byle kim” niż samemu, ale to jest gówno prawda. To są tylko nasze lęki przed nieznanym, wystarczy sobie uświadomić, iż nie mamy wpływu na to, co się stanie, a zaczniemy normalnie żyć swoim życiem.
Tylko takie myśli i lęki powodują, iż człowiek zastanawia się nad trafnością swojego wyboru. Kurwa mać, wstajesz następnego dnia, pełen uśmiechu, spokoju oraz pasji i znowu jesteś pewien, że wybór, który świadomie dokonałeś, był słuszny. To ty jesteś najważniejszy w tym wszystkim, bo to Ty będąc, szczęśliwy dajesz to szczęście innym. Kiedyś zastanawiałem się nad tym, że jak wyjadę z Polski, to nie będę mógł wesprzeć np. mojego prawie 80-letniego ojca. No tak jestem 11 tys. kilometrów od Polski jak ja mu pomogę jak coś się stanie? Co zrobię, kiedy moje córki będą potrzebowały pomocy, dziś wiem, że były to tylko kolejne wymówki, aby znowu otworzyć drzwi do Trabanta. Czas leciał, kolejne szanse na wyprostowanie drogi życia uciekały. Ja stałem w miejscu, bo ten gówniany Trabant się zepsuł. Dopiero jak wyszedłem z niego, stanąłem twardo na nogach i ruszyłem w drogę. Zrozumiałem, iż bycie z byle kim powoduję, że sam stajesz się byle kim.
Dziś już wiem, że nie chcę być z byle kim i nie tylko, dlatego, że sam stawałem się nijaki, ale dlatego, że byle kto zawsze może podciąć mi skrzydła, zawsze może stać się kolejną dziurą na drodze. Dziś doskonale wiem i rozumiem, że chcę być z kimś kto pójdzie razem ze mną przez to życie, będziemy dla siebie wsparciem, będziemy darzyć się zrozumieniem, estymą, a nade wszystko szacunkiem. Dziś wiem, że potrzebuję kogoś, kto złapie mnie za rękę, kogoś, kto zawsze będzie myślał o nas, a nie o sobie, kogoś, dla kogo będę wsparciem, a nie trampoliną, kogoś, kto powie, że razem możemy wszystko, osobno jesteśmy nikim.
Czy to jest takie trudne?
Jeden komentarz do “Jestem sam, ale nie samotny !!!”
Podchodzi Hans Kloss do kalendarza a tam 17 mgnień wiosny…
Podchodzi Hans Kloss do kalendarza a tam 17 mgnień wiosny…